niedziela, 28 kwietnia 2013

Nowe życie, do czasu

Rozdział 1

Nowe życie, do czasu....

   Gdy weszłam do pokoju, Edward spał na tapczanie. Gdy się do niego zbliżyłam by okryć go kocem poczułam zapach alkoholu. Byłam zdenerwowana na Edwarda, gdyż obiecał że nie będzie pił. Jednak był już tak uzależniony, że nie było dla niego ratunku. Od tamtej pory co wieczór sprawdzam czy pił. Niestety pił za każdym razem. Pewnego razu powiedziałam do niego:
-Mam tego dość!!!!!
-O co Ci chodzi kobieto?-Zapytał Mnie pod wpływem alkoholu- Lepiej zrób obiad!!!!!
-Nie chce Ci się tyłka ruszyć z kanapy to sam sobie zrób..!!!!
Wtedy podszedł do mnie i uderzył mnie w brzuch pomijając to że byłam w szóstym miesiącu ciąży. Trafiłam na porodówkę. Niestety dziecko nie przeżyło. Postanowiłam że już nigdy mu nie wybaczyć.

                                                                                                                                 


  Po pięciu dniach gdy wróciłam do domu, jego już nie było. Zastanawiałam się, gdzie on jest, czy stchórzył czy się wyprowadził... Naprawdę nie miałam do tego głowy. Było mi strasznie źle. Zadzwoniłam do mamy Edwarda:
-Cześć Eliza!-powiedziałam smutno.
-Witaj kotku!!! Jak tam samopoczucie przed rozwiązaniem??!!
-To nie ma u ciebie Edwarda???
-Nie skarbie a co???
-To pewnie nie wiesz że straciłam dziecko...
-Ale jak to się stało???-spytała rozczarowana
-Edward uderzył mnie w brzuch bo był pijany no i....
Nagle zemdlałam. Obudziłam się znów w szpitalu na sali z pięknym mężczyzną leżącym łóżko obok mojego. Patrzył się na mnie, aż wreszcie spytał:
-Jak masz na imię???
-Hariet-odpowiedziałam-a ty???
-Ja Owen.....Dlaczego tu jesteś???
-Mąż mnie bije, straciłam przez niego dziecko... Teraz uciekł i nie wiem gdzie jest, a najgorsze jest to że jest uzależniony od alkoholu...
-Aha.....
-A ty???
-Ja mam raka.
-Ojejku przepraszam nie powinnam pytać....
-Nic się nie stało, a wiesz czemu???
-Nie mam pojęcia....
-Bo dzisiaj dowiedziałem się że go nie mam i wracam dzisiaj do domu!!!!!
-To cudnie.
-A ciebie kiedy wypisują???
-Nie mam pojęcia....
  Po pięciu minutach ciszy przyszedł lekarz oznajmiając że to nic poważnego i że mogę dzisiaj wrócić do domu. Owen poprosił mnie o numer telefonu... Oczywiście podałam bo przeczuwałam że coś z tego wyjdzie.

                                                                                                                          

 Minął już tydzień odkąd Owen nie zadzwonił i dwa tygodnie  odkąd Edward mnie zostawił. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu... ''Numer nieznany''-tak było napisane. Odebrałam:
-Halo?
-Cześć Hariet, to ja Owen!!!
-Cześć!!!-Odezwałam się uradowana :)
-Masz ochotę się spotkać???
-Dobrze a może u mnie??
-Czemu nie??? Kiedy, gdzie i o której godzinie?? :)
-Może dzisiaj wieczorem przygotuję kolację. Może o 20:00? Na ulicy Kwiatowej 2a/24.
-Dobrze to o 20:00. Pa
-Pa.
Bardzo się ucieszyłam tym telefonem. Spojrzałam na zegarek była godzina 18:00. Pomyślałam ''O mój boże za 2 godziny przyjdzie!!!'' Od razu wzięłam się za gotowanie. Usmażyłam rybę z dodatkami. Ubrałam się w piękną czerwoną sukienkę i czarne szpilki, włosy spięłam w koka. Gdy nadeszła godzina 19:59 czekałam z niecierpliwieniem. Nagle... Dzwonek do drzwi. Gdy otworzyłam drzwi ujrzałam pięknego, wysokiego, szczupłego bruneta w garniturze. Był to oczywiście Owen.


                                                                                                                                      

Dziękuje, niedługo napiszę ciąg dalszy rozdziału 1. Bardzo proszę o komentarze, są dla mnie cenne dziękuję.

                                                                                                                                                                       

Rozdział 1 (part 2)

Nowe życie, do czasu...

    Jak już wcześniej wspominałam przyszedł do mojego domu Owen. Przywitaliśmy się i usiedliśmy przy stole. Gdy przyniosłam rybę bardzo się skrzywił.
-Co się stało???- Zapytałam zdumiona.
-Wiesz.... Bo ja za bardzo nie przepadam za rybą...-Odezwał się smuto.
-A wiesz że ja też nie...
   Schowałam rybę do lodówki z żalem, gdyż rybę bardzo uwielbiałam. Podeszłam do niego i powiedziałam:
-Wiesz??? Może zamówimy pizze???
-To bardzo dobry pomysł.
Od razu wzięłam telefon i zadzwoniłam po pizze.
Dyskutowaliśmy sobie o prywatnych sprawach dopóki nie przyjechał dostawca z pizzą. Zjedliśmy pizze. Zrobiło się naprawdę późno. Zaproponowałam mu by został na noc. Zgodził się. Poszliśmy do łóżka. Zaczęliśmy się całować... Robiliśmy to i owo w łóżku. Nad ranem poszedł do domu. Byliśmy wtedy parą, choć mam męża.

    Rozdział 2
    Nowy członek naszej ''rodziny''.      

   Po tygodniu zaczęłam się źle czuć. Wymiotowałam, miałam gorączkę. Gdy poszłam do lekarza powiedział że jestem w ciąży. Powiedziałam to Owenowi. Bardzo się ucieszył choć nie wiem z czego. Po kilku dniach wprowadziłam się do niego na ulicę Skorpiona 8. Mieszkał w pięknym 2 piętrowym domku. Bardzo mi się spodobał. Urządziliśmy razem nasz dom i wybraliśmy pokój dla dziecka. Gdy wszystko było gotowe pojechaliśmy na....

                                                                                                                                           


    Pojechaliśmy na USG. Okazało się że to będzie dziewczynka. Bardzo się uszczęśliwiliśmy ponieważ, mieliśmy różowe ściany i dziewczęce mebelki...... Mijał dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem i wreszcie.... W nocy o godzinie  23:48 obudziłam Owena gdyż dostałam silnych skurczów. Spakował mnie. Zaniósł mnie do samochodu i pojechaliśmy do szpitala. Gdy dojechaliśmy na miejsce (szpital  był godzinę drogi od domu) dziecko było prawie na świecie. Muszę was zaskoczyć ale urodziło się na tylnym siedzeniu w samochodzie i niestety nie zdążyliśmy do szpitala na czas. Owen zawołam pielęgniarkę i pomogli wyjść dziecku na świat. O godzinie 1:03 w nocy urodziła się nasza córeczka, Francesca (czyt. Franczeska). Po dwóch dniach Owen zabrał nas do domu. Było cudownie, do czasu.

                                                                                                                                    



    Gdy Francesca miała 3 miesiące ni stąd ni zowąd w naszym domu zjawił się, oczywiście pijany Edward. Gdy zobaczyłam go w drzwiach serce mi zamarło. Trzymał w ręku duży, srebrny nóż ubabrany we krwi. Miałam na ręku małą więc od razu przytuliłam ją mocniej do siebie.
-Czego tu szukasz?- Zapytałam nerwowo.
-Ciebie, złotko!!!!- Wdarł się do domu, wyrwał mi małą z rąk i położył ją do łóżeczka. Mnie zaś przytrzymał do ściany i przyłożył mi nóż do gardła. Na szczęście Owen był w kuchni i wszystko słyszał. Rzucił się na Edwarda i uderzył go w twarz. Ja szybko pobiegłam do Fran. Na szczęście nic jej się nie stało. Za to Owen i Edward byli cali od krwi. Nasze białe ściny na korytarzu zamieniły się w ubabrane czerwonymi plamami....


                                                                                                               



SORY ZA WTEDY BYŁAM  NA MAJÓWCE I BYŁO BRAK INTERNETU SORY JUTRO CIĄG DALCZY